sobota, 12 czerwca 2010

Dzien 8

Ile razy się dzis zgubiliśmy? Od rana nerwy poszukiwania informacji turystycznej. Pozniej rysunki aborygenskie sprzed tysięcy lat, industrialne miasta i porzucone dawne osady.

Dzien w Karratha zaczal się od goraczkowego poszukiwania informacji turystycznej. Przez kol godziny szukaliśmy jeżdżąc w ta i z powrotem budynku z literka „i”. Poddaliśmy się w końcu i przejechaliśmy do Dampier. Obydwa te miasta powstaly z powodu odległych kopalni. Dampier jest portem. Karratha natomiast powstala pozniej ponieważ male miasto Dampier nie moglo pomieścić napływającej ludności. Obydwa miasta zamieszkuje zaledwie 20000 ludzi a wokół miasta widac mieszkania kontenery ustawione dla napływowych pracownikow pobliskich kopalni.


Snieg przy drodze?? Nie, to sol.

Ogolnie nie było by tam nic ciekawego do zobaczenie gdyby nie Burrup Peninsula. W tamtejszym wzgorzach kryja się wydrapane na skalach aborygenskie rysunki sprzed 40000 lat. Po tym jak biali ludzie dotarli do tego miejsca i wyrzneli wszystkich aborygenow. Jedyne co zostalo to wlasnie te wyryte w skale szkice.




Ten duch to symbol bialego czlowieka. Aborygeni po spotkaniu z bialymi ludzmi mysleli ze jestesmy duchami.


Dwa emu na skale. W ten sposob pokazywali co jest jadalne.




Po drodze, podczas ogladania rysunkow spotkalismy gruba pania. Wracala juz z trasy, bardzo zdyszana powiedziala " Ide do samochodu, mam problemy z kregoslupem wiec nie moge tak duzo chodzic" hehehe a pozniej dodala " Zreszta tam takie malowidla, moje dziecko potrafi lepiej narysowac"
Chyba zapomniala ze to rysunki sprzed 40000 lat. ufffff....




Dla kontrastu zaledwie 3 km od wzgorza znajduje się Woolside Petroleum – jedna z największych fabryk wydobywających gaz. Jej dochody stanowia 1% krajowego PKB, a wartości fabryki to około 28 miliardow dolarow. Male centrum turystyczne bardzo fajnie pokazuje caly proces wydobycia gazu i budowe morskich platform, na których wydobywa się gaz. To pomnik upamietniajacy tych co polegli podczas budowy fabryki.


Lunch w parku.

Po zwiedzenie tych dwoch miejsc nie pozostalo nam nic innego jak ruszyc dalej w droge. Wyjazdzajac z miasta natknęliśmy się wkoncu na informacje turystyczna i stwierdziliśmy ze odwiedzimy jeszcze 2 pobliskie miasta ( a raczej male wioski), żeby poczytac o ich slawnej i przykrej przeszłości.

Roebourne wyglądało jak najgorsza dziura na swiecie. Nidgy w zyciu nie chcielibyśmy tam mieszkac. Najstarsze budynki w miescie sa z 1860-80 roku i jest ich parenascie. Pozostale zostaly znieszczone przez cyklony ( nie mielismy pojecia ze ten obszar nawiedzaja az tak mocne cyklony).
Reszta miasta to zakurzone czerwonym pylem domy z blachy. Miasto mogloby służyć jako idealna sceneria do jakiegos horroru.

Przed wyjazdem do Cossack (kolejnej wioski) wstąpiliśmy do galerii gdzie sprzedawane sa aborygenskie obrazy. Jeśli nigdy nie słyszeliście w jaki sposób oni maluja i jak wyglądają ich obrazy to radze żebyście sobie wygooglowali jakies ich rysunki bo sa bardzo oryginalne. Za dlugo by się rozpisywac na temat kropek i kolek, ogolnie mamy plan kupic sobie taki obraz jako pamiątkę z podrozy wiec zapytaliśmy o ceny. Myśleliśmy ze będzie taniej niż w Perth a tu niespodzianka – ceny od 50 do 8000 dolarow. Wybraliśmy nawet jeden obraz ale cena 1160 dolarow wogole nas nie interesuje. Rozmawialiśmy z pania która prowadzi to miejsce jak również z Aborygenami którzy sa autorami tych obrazow. Oczywiście nic nie kupiliśmy musimy znalesc cos na nasza kieszen co będzie nam się obojgu niesamowicie podobac wtedy może wkoncu się skusimy.

Cossack

Mielismy zamiar przenocowac w tej wiosce gdyz zapadal już wieczor gdy tam dotarliśmy. Myślałam ze to mala miejscowość z paroma domkami. Jednakze gdy tam dotarlismy okazalo się ze znajduje się tam tylko jeden hotel którym opiekuje się jakas para ludzi i to na tyle. Jest to niesamowite miejsce, które od razu nas oczarowalo. Cala historia miasta, która zaraz przybliżę tez jest bardzo ciekawa.

Osada powstala gdyz zaczaja się rewolucja perlowa i masowe (jak na tamte czasy) wylawianie perel. Był rok 1860. 20 lat pozniej rozpoczęła się goraczka zlota i do miasta zaczeli napływać nowi mieszkancy. W największym rozkwicie miasto liczylo kolo 300 osob. Niestety goraczka zlota się skończyła, a perly zaczeto wydobywac w Broome. Miasto opustoszalo do 1930 roku. Jakby tego malo w latach 30 cyklon zburzyl wiekszosc budynkow (w tym bank i fabryke zup z zolwi) i w roku 1950 miasto zostalo porzucone. Dopiero starania rzadu australijskiego pozwolily na odrestaurowanie pozostałych budynkow i miasto stanowi teraz tylko i wyłącznie miejsce do zwiedzania. Chcieliśmy tam zostac na noc ponieważ dowiedzieliśmy się ze znajduje się tam tani hotel w starym budynku.Byloby to niewątpliwie ciekawe przezycie. Niestety nikogo tam nie było i mimo ze czekaliśmy i czekaliśmy nikt nie wrócił na recepcje. (Gdzie się podziewal tego się już nigdy nie dowiemy.)

Zycie w Cossak zatrzymalo się sto lat temu. Ruiny budynkow pokazuje jak było duze i tętniło kiedys zyciem. Dzis opustoszale i tajemnicze na dlugo pozostanie w naszej pamieci.

Ponizej zdjecia z Roebourne i Cossack.

Tory pomiedzy Cossack a Roe bourne. Poczatkowe wagony ciagnal kon, zastapiony pozniej lokomotywa.







Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Travel map