środa, 13 stycznia 2010

Juz po operacji...

W zeszlym tygodniu dowiedzielismy sie wkoncu ze Tomek ma operacje we wtorek. Caly czas mielismy nadzieje ze Tomek zerwal tylko boczne wiazadlo w kolanie. Istniala mozliwosc ze dodatkowo zerwal wiazadlo przednie tzw. ACL ale przez caly czas mielismy nadzieje ze tak sie nie stalo. Po przeswietleniu MRI czyli rezonansie magnetycznym za ktory zostalismy skasowani bagatela $600, zostalismy umowieni na kolejne konsultacje. Ogolnie ostro sie stresowalismy gdyz na poczatku powiedziano nam ze za operacje musimy wylozyc sami pare tysiecy dolkow, pozniej po setakach telefonow udalo nam sie ustalic ze nie musimy placic sami tylko szpital przesle fakture do ubezpieczalni. No i cale szczescie o jeden problem mniej...
Po kolejnej wizycie okazalo sie ze Tomek ma niestety zerwane boczne wiazadla i przednie tez oraz tylne. Okazalo sie ze wyglada to bardziej powaznie niz wszyscy myslelismy stad ta przyspieszona operacja.
W niedziele przed operacja udalo nam sie wyjechac za miasto gdzie mielismysuper smacznego grila. Poniezej zdjecia, i mieso do hamburgerow w ksztalcie australii. Ozzy burgerek :)



Nie pisalismy jeszcze o miejscach do grilowania. W calej Australii, no przynajmniej w WA nad morzem i w parkach znajduja se specjalne miesjca do grilowania. Gril ktore widac na zdjeciach uruchamia sie jednym przyciskiem za pare sekund jest juz goracy i gotowy do uzycia.



A na ostatnim miejscu nasza cala niedzielna ekipa bez Tomka, ktory robi zdjecie :)



Wracajac do operacji, ktora odbyla sie wczoraj czyli we wtorek. Juz po...no i Tomek poki co czuje sie dobrze. Oczywiscie boli go noga i to nawet bardzo i leci na jakis ostrych lekach przeciwbolowych ale jest juz zadowolony bo jest po wszystkim.



Tutaj pare fotek ze szpitala. Tomek zostal tylko na 1 noc ale ostatnie 3 miesiace nie rozstawalismy sie na sekunde wiec bylo to dziwne uczucie nie miec go na noc. Obsluga w szpitalu byla bardzo dobra, jedzenie niedobre.
No ciekawe doswiadczenie ale mamy nadzieje ze juz tam nie wrocimy.



A oto nowa szyna...tym razem jakas bardziej zorganizowana.









Przed wyjscie Tomek dostal instrukcje od fizjologa w jaki sposob sie poruszac w szynie po schodach i nietylko. Po jakis 30 minutach przyslal swoja asystentke ktora z kolei miala za zadanie pokazac Tomkowi jak korzystac z toalety oraz jak sie kapac z szyna ??!!!
WOW??!!
Zabrala nas do lazienki gdzie krok po kroku udzielila instrukcje jak usiasc i wstac z kibelka itd... Smiechowo? No niezla ossluga :)

sobota, 2 stycznia 2010

piątek, 1 stycznia 2010

Sylwester

Image Hosted by ImageShack.us


Image Hosted by ImageShack.us


Image Hosted by ImageShack.us


Image Hosted by ImageShack.us

Swieta

Image Hosted by ImageShack.us

Z okazji swiat Tomek postanowil zrobic tradycyjne polskie pierogi. Przygotowalismy pierogi z grzybami (pieczarkami :)) oraz pierogi ruskie a do tego barszcz czerwony wlasnej roboty :)

Image Hosted by ImageShack.us

Prezent dla wspollokatora.

Image Hosted by ImageShack.us
Pierogi w akcji

Image Hosted by ImageShack.us

A tutaj juz po kolacji... jak widac wzytskim bardzo smakowaly polskie specjaly bo nic nie pozostalo na talerzach. W konkurencji na smaczniejsze pierogi - remis 2:2 (grzybowe kontra ruskie)



Image Hosted by ImageShack.us

Drugiego dnia sypnelo sniegiem :) i poszlismy na plaze :)

Image Hosted by ImageShack.us

Dalsze swietowanie przy stole - prawie tak samo jak w Polsce.

Image Hosted by ImageShack.us

Tomek zrobil sobie zdjecie z kolesiem z australijskiej wioslarskiej druzyny olipijskiej, ktory na dodtaek ostatnio byl w Poznaniu na Malcie na zawodach. Mam dowod ze pil z nami wodke :)

Szkola, szkola i po szkole..........

Tak jak juz wczesniej pisalam zmienila sie siedziba mojej szkoly. Z calego Perth musialo akurat pasc na ta sama ulice co Tomka Dominos. Bardzo sie zdziwilam jak pierwszego dnia zobaczylam ze moja szkola znajduje sie prawie na przeciwko pracy Tomka. :) (ten jasny budynek z duzym ciemnym oknem po drugiej stronie ulicy to moja nowa szkola)

Image Hosted by ImageShack.us

Szybko minely 4 tygodnie i zakonczylam kurs power english :). Teraz mam 4 tygodnie przerwy i pod koniec stycznia zaczynam kurs Business English. Ostatniego dnia przed swietami gralismy w Scrabble.

Image Hosted by ImageShack.us


Image Hosted by ImageShack.us


Image Hosted by ImageShack.us

No i wyladowal...

12go grudnia w sobote doleciał do Australii po 4 miesiacach nowiutki Kite Ocean Rodeo. Marcin z Ania zrobili nam niespodzianke i przywiezli go wieczorem do naszej rezydencji w Scarborough. Juz zaczynalismy sie martwic o nasza paczke ale jak widac Poczta Polska jest niezawodna :)


W poniedziałek niezle wialo (ok. 18 wezlow), dlatego zdecydowalem sie isc pierwszy raz na kita.

Poprosiłem Ize aby poszla ze mna jako koordynator lotow w razie jak bym nie dawal sobie rady z kitem. Zapoznanie się ze sprzętem zajęło mi troche czasu ale zaraz potem troche polatalem po plazy.

We wtorek poszedłem juz sam i wialo od 25 do 30 wezlow. Dla mnie jakas masakra, ale mnóstwo ludzi latalo na kitach wiec stwierdziłem ze musi być mega dobrze.

Zanim jednak zorientowałem się jak się robi depower czyli zmniejszenie sily kite’a to przeciągnal mnie niezle po piachu. Potem robilem body dragi, czyli kite ciągał mnie po wodzie bez deski. Były mega fale i chyba w 10 sekund przepłynąłem 300 metrow, przy okazji pochlonolem 2 litry wody i 2 razy pofrunąłem ponad woda!!! Mistrz. Tak zakończyły się udane 2 dni na kite.

W srode rano przed praca Marcin zabral mnie na surfing, złapałem nawet 3 prawdziwe fale ale moje watle ramionka nie daly rady pływać kraulem już po godzinie. Ogolnie mega wypas.

W czwartek natomiast Marcin ustawil się z lokalnym teamem ScumBowl na mega wielkim basenie. Sa to starzy skaci w wieku od 40 do 55 lat, którzy niesamowicie wymiataja. Strasznie się podjaralem jak tam dojechaliśmy bo chłopaki robili nocna sesje, przywiezli generator, odpalili muze i swiatla. Wszyscy na rybach Santa Cruz i Creature. Frontside air nad coping na 1,5 metra na największej scianie to byl standard.

Chciałem porobic zdjęcia ale bateria padla mi po 5 minutach (jak zwykle byłem nie przygotowany). Pojeździłem delikatnie, wyczulem troche bowl …. i co….i szlag trafil wszystko, bo na koniec kolano wylecialo mi ze stawu!!! Masakra. Pewnie będzie operacja, zerwane wiązadła na amen.

No i to tyle na temat kariery sportowca. Chyba nie polatam, nie poplywam i nie pojezdze.Moze zostane designerem. Ale wlosy i tak zapuszczam. Leze teraz w szynie w domu a Iza musi zasuwac do pracy po szkole do 2 w nocy bo ja przeciez nie mogę nawet chodzic. Niestety nie tak mialo byc, ale co zrobic....



Image Hosted by ImageShack.us


Image Hosted by ImageShack.us


Image Hosted by ImageShack.us


Image Hosted by ImageShack.us

Travel map