sobota, 12 marca 2011

Licznik odwiedzin

Od poczatku dzialania naszego bloga postawiismy sobie pytanie czy wrzucic licznik na nasza strone. Tomek byl raczej na nie bo nie obchodzilo go ile osob bedzie odiwedzac naszego bloga. Ja zdecydowanie na tak gdyz chcialam wiedziec czy wogole ktos czyta moje wywody.

Skonczylo sie na tym ze wrzuclismy jakis licznik i od poczatku bloga wiemy ile osob nas odiwedza dziennie, z jakich stron i panstw. Jest to dosc ciekawe i mmile wiedziec ze sa regularni odwiedzajacy jak rowniez duzo przypadkowych internautow. Poza tym licznik przypomina mi ile juz czasu minelo od kiedy wyjechalismy z Polski a byl to paziedziernik 2009.

Z innych ciekawostek podaje ze mozna nasza stroneke wygooglowac i wiekszosc osob szukan nas pod iza i tomek badz tomek i iza albo dookola australii. Sa jednak spore wyniki dla poszukiwania "lady boy" (musze w takim razie cos wiecej o tym napisac) i miejscowosci z malezji. Zaskoczylo mnie wyszukiwanie "tomek zonaty dziewczyne ma w australii" jesli cos wiecie czego ja nie wiem to piszcie hehehe.

Pisze o liczniku bo milo mi jest jak zagladam i widze ze godziny poswiecone na wklejanie zdjec i opisy nie sa zmarnowane. Super sie ciesze i jesli chcecie otrzymywac maile informacyjne o nowych postach to zapiszcie sie do obserwatorow albo wyslicie nam swojego maila wtedy dopiszemy was do listy.

Wkrotce zdjecia z wypadu do Sydney.

środa, 9 marca 2011

Waddy Point


Pierwszym przystankiem byly Champagne Pools. Pani Ranger z punktu informacyjnego nie dawala nam szans ze przejedzimy naszym samochodem az tak daleko. Zakopiecie sie - powiedziala. My w kazdym razie nie poddalismy sie i sprobowalismy, niestety dalismy rade...hehe obeszlo sie bez wypychania samochodu z piachu.

 A to juz tez slynne szpampanskie baseny, ktore morze napelnia przy przyplywie i wysysa z nich wode podczas odplywu. Jak widac oprocz nas dotarlo tam tez wielu innych turystow. Po krotkiej kapieli ruszylismy glodni na kamping na Waddy Point.

Droga byla dluga i piaszczysta. Zaczeismy sie juz nawet zastanawiac czy sie nie zgubilismy az wkoncu zobaczyismy kierunkowskaz na kamping. Hurra dojechalismy...

Na kampingu nie bylo nikogo. Doslownie caly dla nas. Przestarszylismy sie ze jest zamkniety ale na szczescie wyysoki i przystojny ranger przyszedl nam na ratunek i wskazal mniejsce na nocleg.

Tomek nie mogl sie doczekac lowienia ryb i zaraz nam zniknal i pobiegl nad morze.

Po paru godzinach zlapal 3 rybki. Jednak na sniadanie mielismy juz ich az 7. Cudowne rozmnozenie...Nie. Wedkarz po sasiedzku dal nam po skonczeniu polowow 4 rybki i na sniadanko mielismy prawdziwa uczte.

A to Dart nie wiem jak po polsku ae bardzo smaczna.

Sniadanie...

I nasz wedkarz...

Nie zabraklo tez pajakow. W lazience bylo ich mnostwo. Pajeczyny mialy nawet po dwa metry dlugosci. Ku mojemu zdziwieniu mamy nie narzekaly :)

Nastepnego dnia z samego rana przed sniadaniem postawilismy sobie za zadanie wspiac sie na pobliska wydme. Miesismy z niej ogladac wschod slonca ale az tak wczesnie wstac nam sie nie udalo.

Pytanie tylko jak tam sie dostac...

Tomek wybral droge na okolo i znaazl nawet mala sciezke.

Dotarl na szczy dlugo przed nami.

My wspielysmy sie bezposrednio po wydmie. Nogi pare razy odmawialy mi posluszenstwa.



Widok byl niesamowity.

Pozniej bylo juz z gorki...









Czas byo wracac. Troszke za wczesnie zebralismy sie z kampingu i utknelismy gdzies na jakiejs plazy. Przyplyw byl zbyt wysoki i nie moglismy przejechac dalej. Rozbilismy tymczasowy oboz. Zaczynalo brakowac nam wody, zero cienia.... samo poludnie ufff bylo goraco


wtorek, 8 marca 2011

Zona Iza i maz Tomek

No sie sie doczekalismy, ponad 5 lat razem, a zareczyny juz nawet nie pamietam kiedy byly. W okresie swiatecznym bozonarodzeniowym zdecydowalismy ze czas wziac slub. Dlugo z tym zwlekalismy, nasze rodzinny juz sie nawet poddaly i przestaly pytac o date slubu. Dla zaskoczenia wszytskich my sie w koncu zdecydowalismy.
Data i miejsce wybrane. Czekaja nas teraz przygotowania ale nie jest latwo zalatwic wszystko na odleglosc. Pozostalo juz okolo 6 miesiecy bo slub wydlug planow powinien sie odbyc 10 wrzesnia. Mimo nieporozumien i sprzeczek jak wszytsko ma wygladac i zmagan z domami weselnymi przetrwalismy ten okres i nasz zwiazek ma sie nadal swietnie aczkolwiek byly juz niezle zgrzyty. Skromna i mala ceremonia i przyjecie odbeda sie niedaleko Girony w Hiszpanii. Czekamy na ten dzien i powoli przyzwyczjamy sie do slow maz i zona hehe. Trzeba teraz jeszcze rozpoczac planowanie wieczoru panienskiego i kawalerskiego. Powinny sie odbyc 20 badz 28 sierpnia. Uff bedzie ciezko sie tutaj zorganizowac. Pozdrawiamy :)

Podroz do Waddy Point i piekny wrak statku

Ruszylismy dalej - robiac sobie krotkie przystanki na wyspie. Pierwszy Eli Creek. Ponizej mapa calego Fraser Island. Zaznaczylam Lake McKenzie i Waddy Point oraz miejsce gdzie przeprawilismy sie barka i rozpoczelismy podroz.




Eli Creek to poza lake McKenzie inne bardzo popularne miejsce na kapiel w slodkiej wodzie.

 



Historia tego wraku nie jest szczegolnie isteresujaca. Zbudowany w 1905 roku mial sluzyc jako luksusowy statek pasazerski. Juz w 1935 roku uznano go za nieuzyteczny i podczas olbrzymiego cyklonu przydryfowal na Fraser z Melbourne, oddalonego o jakies 2000km.



 Czesc widoczna na zdjeciach to tylko maly fragment tego olbrzymiego statku. Trzy i pol pieter znajduje sie juz pod piaskiem.


Fraser Island - Lake McKenzie

Z malowniczej Noosa przejechalismy okolo 200 km na polnoc do Rainbow Bay. Pierwszym miejscem jakie odwiedzilismy byl punkt informacyjny aby dowiedziec sie czegos wiecej o Fraser Island na ktora sie wybieralismy. Jest to najwieksza wyspa wydmowa na swiecie wpisana na liste Unesco. Porosnieta jest najwiekszym lasem deszczowym na swiecie rosnacym na wydmach.




Niepewni sytuacji na wyspie jak rowniez mozliwosci naszego samochodu wahalismy sie od poczatku czy bedzie mozliwe zwiedzenie w calosci tej pieknej wyspy. Wiele osob powiedzialo nam ze nie damy rady bo samochod jest za maly, w punkcie informacyjnym uslyszelismy ze bedzie ok jesli bedziemy sie trzymac glownych tras. Wszystkie drogi na wyspie sa dostepne tylko dla samochodow z napedem na 4 kola i o wysokim zawieszeniu. Tomek jak zwykle nie wahal sie ani chwili i mial racje bo zjezdzilismy cala wyspe i nawet raz sie nie zakopalismy. Mimo tego ze po cichu czekalam na jakas przygode gdzie trzeba bedzie wykopywac samochod z glebokiego piachu, nic takiego sie nie przydazylo.



Pierwsza przeszkoda byl juz wjazd na barke poprzez podmokla i zalana woda plaze. Najpierw obczailismy grunt i wypatrzylismy najlepsza trase dojazdu do barki. Przewoznik na barce popatrzyl na nas z malym niedowierzaniem i powiedzial : Bedzie dobrze!




I tak tez bylo. Przeplyniecie na wyspe trwalo jakies 10 minut. Tomek zdazyl spuscic powietrze z opon i trzeba bylo juz wyjezdzac. Poruszanie po wyspie zalezy od przyplywow i odplywow. Przy odlywach morze odslania piekne plaze ktore przemieniaja sie w autostrade z ograniczeniem predkosci do 80 km/h! Jednak my do konca nie przemyslelismy sprawy i wyladowalismy podczas przyplywu co widac na zdjeciu. Plaza byla tak mala ze jednym kolem musielismy jechac w wodzie.  W niektorych miejscach podczas przyplywu jazda bo plazy jest zupelnie nie mozliwa bo poprostu plazy nie ma.



Pierwszym punktem byl przystanek w Eurong. Jedno z dwoch miasteczek na wyspie. Sa to miejsca z jednym sklepem, i kilkoma osrodkami wypoczynkowymi. Dalej udalismy sie do Central Station. Jest to miesjce w centrum wyspy, w srodku dzungli. Wyobrazalismy je sobie zupelnie inaczej. Okazalo sie ze nic tam nie ma poza toaletami i miejscami na namioty. Otoczone bylo plotem pod wysokim napieciem niczym w filmie Jurasic Park aby chronic ludzi przed dzikimi zwierzetami, zwlaszcza psami Dingo. Problem psow Dingo opisze w nastepnym poscie bo jest to bardzo wazna kwestia ktora pokazuje jak ingerencja ludzka niszczy pierwotny ecosystem i naturalne zycie zwierzat.


Ponizej zdjecia naszej bazy i pierwszy nocleg w dzungli. Bylo bajecznie i nietypowo. Po kolacji odezwaly sie zwierzeta, mnostwo dziwnych odglosow. Nie bylismy pewni co to za zwierzeta, troche odglosow podobnym do cykad ktore nasilaly sie i cichly co 5 minut. Czasami bylo tak glosno ze az drzaly bebenki w uszach. Pozniej odezwaly sie ptaki i malpy (tak nam sie wydawalo). Bylo to niesamowite przezycie i mamy mimo lekkiej niecheci do biwakowania pod namiotem na pewno docenily mozliwosc spedzenia nocy tak blisko natury.

 

W tym miejscu chcialabym podziekowac naszym znajomym z Palm Beach bez ktorych ten wyjazd nie byl by taki sam :) Super wielki namiot ktory widzicie na zdjeciach pozyczylismy wlasnie od nich i dzieki temu moglismy sie co noc wygodnie ulozyc do snu. Poza tym dziki dla Filipa za wskazowki co do poruszania sie na wyspie bo tak jak radzil wjechalismy na wyspe od Rainbow Bay. Dzieki !!


Jak tylko dojechalismy do miejsca gdzie mozna robic bylo baze, trzeba bylo swietowac zdobycie trasy :)


Nastepnego dnia obudzily nas znowu odglosy dzikich zwierzat. Zza namiotu wyszla wielka Iguana poszukujaca pokarmu.Najprawdopodobniej zwabily ja zapachy naszego sniadania.


Kolejnym punktem na liscie bylo Jezioro McKenzie. Jest to najwieksze slodkowodne jezioro na wydmach. Nie moglismy uwierzyc oczom. Piekne turkusowe krystalicznie czyste jezioro w srodku dzungli zrobilo na nas niesamowite wrazenie. Pstrykalismy zdjecia jak japonczycy na wycieczkach hehe Ponizej pare fotek.








Piasek w jeziorze McKenzie to bardzo czysta krzemionka, sama woda ma charakter nieco kwasowy, a charakterystyczną jej cechą jest, że zmienia kolor pod wpływem moczu. (Wikipedia) Hmm – z ta zmiana koloru to chyba nie jest prawda :


Caly wyjazd dopisywala nam super pogoda.

Zwykle na Fraser Island przyjezdza mnostwo turystow i ciezko dostac miesjce na kampingu. My pojechalismy tam podczas lata (Luty), ale juz po sezonie i na kampingu gdzie zwykle nie ma juz miejsc byly tylko 3 namioty. Jezioro Mckenzie mielismy praiwe na wlasnosc :)



Miekki piasek nadaje sie do zrobienia naturalnego peelingu.







Koncowa porzegnalna sesja...Jak widac ciezko nam bylo zrobic wyaranzowana zdjecie z wyzwalacza :D


Pozostalo jeszcze pol dnia, morze odslonilo plaze i mozna bylo ruszyc dalej na polnoc wyspy i odkryc inne magiczne miejsca.

Travel map