Brzydka pogoda, nudy i brak planow to nasz dzien trzeci.
Kilometry mijają bardzo szybko 200, 500 a teraz już ponad 1000. Do końca się tego nie czuje, bo nie jesteśmy zmęczeni jazda samochodem nic a nic. Bardzo dobre drogi, nie za dużo zakrętów a mijające samochody stanowią bardziej atrakcje niż utrudnienia na drodze. Czarna asfaltowa droga ciągnie się po sam horyzont, z dwóch stron ozdobiona czerwonym piaskiem, a dalej już tylko busz jak okiem sięgnac.
Niestety dzien trzeci nie był zbyt szczęśliwy gdyż zaczęło padać. Obudziliśmy się w lekko nasiąkniętym woda namiocie, cale szczęście nie lalo i tropik na namiocie nie przeciekał.
Sniadanko na pierwszym kempingu.
Udaliśmy się zatem w stronę Shark Bay. Od Hamelin Pool (gdzie spalismy) ciągnie się World Heritage Area, która obejmuje cały półwysep.
Główne miasto, Denham to jak zwykle żadna turystyczna zagłębie, a raczej spokojne i urocze miasteczko nad piękną zatoka. Spędziliśmy tam cały dzien z zamiarem wędkowania, wieczorem jednakże pogoda pokrzyżowała nam plany i łowienie ryb znowu musimy przełożyć na inny dzien.
Z Denham wyskoczyliśmy na krotki spacer do pobliskiego parku narodowego. Niestety nie wszystkie drogi w parku były dostępne dla 2WD (naped na 2 kola), większość z nich (a co za tym idzie dostęp to pięknych plaż) tylko dla 4WD (naped na 4 kola). Tomek nalegał żebyśmy spróbowali naszym 4WD przedostać się gdzieś w głąb, ale w końcu wróciliśmy do miasta na kolacje przy muzyce na żywo.
Od Perth mamy już przejechane 1200 km, a na mapce to zaledwie mały kawałeczek.
Na dole mapka z przejechana juz trasa.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz