środa, 21 września 2011

NASZ SLUB

No tak jestesmy juz w Polsce od polowy lipca. Od pierwszego dnia praca wre. Latalismy miedzy Ilawa, Plonskiem, Warszawa a Poznaniem. Odwiedzilismy znjomych, rodzine i planowalismy nasz slub. Wydawalo nam sie ze 6 tygodni w zupelnosci nam wystarczy na przygotowanie wszystkiego i dopiecie na ostatni guzik wszystkich szczegolow. Pewnie byloby to mozliwe gdyby slub i wesele odbywaly sie w Polsce jednak w naszym przypadku postanowilismy zrealizowac nasze marzenie i zorganizowac slub w Hiszpanii, powiedziec sakramentalne tak w malym kosciolku w uroczej scenerii i w towarzystwie najblizszej nam rodziny i przyjaciol.
Nie bylo latwo wszystkich przekonac ze to dobry pomysl, ale teraz juz po weselu kazdy wspomni te pare dni z lezka w oku i przytaknie ze marzenia sie spelniaja tylko trzeba czasami na nie ciezko zapracowac.

Slub i wesele odbywly sie w Sant Marti de Llemena, uroczym malusienkim miasteczku niedaleko Girony. Goscie dotarli do nas w wiekszosci w piatek, natomiast uroczystosc odbyla sie w sobote. Dom jak rowniez okolica zdecydowanie naleza do najpiekniejszych jakie widzielismy. Mimo tego ze wszytsko bylo zalatwiane przez internet to nie bylo rozczarowan. Nasi gospodarze byli najbardziej pomocnymi i zyczliwymi ludzmi jakich poznalismy.

Slub zaczynal sie juz o godzinie 14:00, zatem od rana bylo mnostwo przygotowan. Goscie siedzieli  w swoich pokojach i szykowali sie na uroczystosc. Udalo nam sie znalesc w Barcelonie, polskiego ksiedza, ktory zgodzil sie udzielic nam sakramentu malzenstwa. Ksiadz Krzysztof bardzo nas zaskoczyl swoja zyczliwoscia, poswieceniem jak i przepieknym kazaniem na temat milosci jakie wyglosil podczas mszy swietej.

Przed uroczystoscia rodzice poblogoslawili nam na nowj drodze zycia. Dobrze ze na czas znalazlam Tomka poniewaz na 40 minut przed msza on nadal wygladal tak:




Dosyc nie po mojej mysli bylo tradycyjne blogoslawienstwo dla mlodych od rodzicow, bo jak zwykle bylam spozniona. Nie chcialam tez zeby Tomek widzial mnie w suknie slubnej wczesniej niz w kosciele. Gdy moja chrzestna zobaczyla mnie w rozowej sukni, pomyslala "no coz, inny slub to i inna sukienka - moze i juz teraz taka moda" hehe. Blogoslawienstwo otrzymalismy nie tylko od rodzicow ale takze od cioci Hani, no i popedzilismy a raczej popedzilam sie szykowac.








Travel map