czwartek, 26 stycznia 2012

Vinh Long

Dlaczego wybralismy Vinh Long jak drugie miejsce postoju w Azji? Sama nie wiem. Jadac minibusikiem z Sajgonu, nasze glowy podskakiwaly jak pileczki pingpongowe, przepocone koszulki przyczepily sie plecow, a brak miejsca na dluzsze niz wietnamskie nogi doskwieral juz po 15 minutach. Pomimo zapewnien agencji turystycznych ze biletow juz nie ma badz ze wogole nie dzialaja zadne linie autobusowe, kupilismy bilet na jakiesj malej stacji w district 10. 
Czy na pewno dojedziemy do Vinh Long? Tego nie bedziemy pewni dopki nie wysiadziemy.

 

Jesli podrozujesz baz zadnego planu i zastanawiasz sie dopiero na miejscu co dalej, to sa takie mile chwile gdy przytrafia sie cos niespodziewanego i zaskakujacego. Taka byla wlasnie nasza wizyta na homestay u pewnej wietnamskiej rodziny. Na stacji zaczepil nas mily chlopak i zaproponowal nocleg w swoim domu. Na poczatku dosc nieufnie podeszlismy do tej propzycji, ale on wyciagnal wielki zeszyt z wpisami jego bylych gosci. Byly tak pozytywne ze od razu wydal mi sie to dobry pomysl. Tomek chcial sie targowac o cene ale bezskutecznie 250000 vnd za osobe w tym kolacja i sniadanie. Brzmi nadal niezle ...


Na wyspie An Binh powitala nas bardzo serdecznie cala rodzina Sanga - wlasciciela. W tym domu w trakcie naszego pobytu przewinelo sie z 50 osob z jego rodziny. Wszyscy mieszkaja na tej wyspie, niektorzy tuz obok, a inni pare metrow dalej. To jakby mala wioska gdzie wszyscy sie znaja i sa sobie rodzina.


A oto i moj ulubieniec. Siadal mi na kolanach kiedy pisalam bloga i chetnie pozowal do zdjec.


Wlasciciel hotelu jest bogaty! Jest biznesmenem! - slyszelismy. Tak wlasnie jest postrzegany na tej wyspie. Niedlugo otworzy juz drugi homestay i zostanie wowczas wpisany do przewodnika Lonely Planet. Cala rodzina podziwia Sanga. Przez 3 dni naszego pobytu, zauwazylismy ze w sumie cala jego rodzina (jakies 16 osob moze wiecej) zyje z tego biznesu. W kraju gdzie srednie zarobki na miesiac to okolo 150 $, Sang ma wiekszy dochod w dwa dni! 
Razem z nami w homestay przebywaly jeszcze 3 dziewczyny z Francji, a nastepnego dnia dojechala jeszcze parka Francuzow. Okazalo sie ze nasz homestay jest polecany w jakims francuskim przewodniku i jest bardzo popularny wsrod Francuzow.


Rzeka Mekong nie zachwyca kolorem. Jest brazowo brudna, zapewne od osadu ktory niesie. Zastanawiam sie jednak jak duzy wplyw na jej zanieczyszczenie maja mieszkancy Wietnamu. To jest absurdalne co mozna w niej znalesc. Standard to plastikowe butelki i torebki, steropian, drewniany stol, najrozniejsze odpady organiczne: skorki od owocow, resztki jedzenia, skorupki od jajek wow to jak wielkie plywajace wysypisko smieci. Nie wspomne juz o kanalizacji w domach gdzie wszytsko co splukujesz w lazience trafia zaraz do rzeki. A przy tym wszystkim ludzie ktorzy wogole tego nie zauwazaja i jak np ta dziewczyna ponizej myja sobie wlosy w rzece - kanalizacji.


Ciepla jednakze nie upalna pogoda sprzyja mieszkancom. Kiedy tylko moga wychodza z domu i wiekszosc prac domowych wykonuja na zewnatrz.





Kolacje byly miestrzem swiata. To wlasnie tutaj nauczylismy sie zawijac jedzenie w namoczony papier ryzowy. Zjedlismy po raz pierwszy elephant fish (rybe slon) razem z luskami i poczulismy wietnamska goscinnosc. Powoli zmieniamy zdanie na temat kuchni wietnamskiej i zaczynamy odkrywac jej smaki. Nie mozemy sie doczekac zeby sprobowac jeszcze wiecej.

1 komentarz:

  1. Witajcie,
    dawno nie było wpisów, wchodzę sobie dzisiaj na Waszego bloga dla zasady,a nuż coś się pojawiło- myślę, a tu takie szaleństwo! Piszcie, piszcie!
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń

Travel map