piątek, 1 stycznia 2010

No i wyladowal...

12go grudnia w sobote doleciał do Australii po 4 miesiacach nowiutki Kite Ocean Rodeo. Marcin z Ania zrobili nam niespodzianke i przywiezli go wieczorem do naszej rezydencji w Scarborough. Juz zaczynalismy sie martwic o nasza paczke ale jak widac Poczta Polska jest niezawodna :)


W poniedziałek niezle wialo (ok. 18 wezlow), dlatego zdecydowalem sie isc pierwszy raz na kita.

Poprosiłem Ize aby poszla ze mna jako koordynator lotow w razie jak bym nie dawal sobie rady z kitem. Zapoznanie się ze sprzętem zajęło mi troche czasu ale zaraz potem troche polatalem po plazy.

We wtorek poszedłem juz sam i wialo od 25 do 30 wezlow. Dla mnie jakas masakra, ale mnóstwo ludzi latalo na kitach wiec stwierdziłem ze musi być mega dobrze.

Zanim jednak zorientowałem się jak się robi depower czyli zmniejszenie sily kite’a to przeciągnal mnie niezle po piachu. Potem robilem body dragi, czyli kite ciągał mnie po wodzie bez deski. Były mega fale i chyba w 10 sekund przepłynąłem 300 metrow, przy okazji pochlonolem 2 litry wody i 2 razy pofrunąłem ponad woda!!! Mistrz. Tak zakończyły się udane 2 dni na kite.

W srode rano przed praca Marcin zabral mnie na surfing, złapałem nawet 3 prawdziwe fale ale moje watle ramionka nie daly rady pływać kraulem już po godzinie. Ogolnie mega wypas.

W czwartek natomiast Marcin ustawil się z lokalnym teamem ScumBowl na mega wielkim basenie. Sa to starzy skaci w wieku od 40 do 55 lat, którzy niesamowicie wymiataja. Strasznie się podjaralem jak tam dojechaliśmy bo chłopaki robili nocna sesje, przywiezli generator, odpalili muze i swiatla. Wszyscy na rybach Santa Cruz i Creature. Frontside air nad coping na 1,5 metra na największej scianie to byl standard.

Chciałem porobic zdjęcia ale bateria padla mi po 5 minutach (jak zwykle byłem nie przygotowany). Pojeździłem delikatnie, wyczulem troche bowl …. i co….i szlag trafil wszystko, bo na koniec kolano wylecialo mi ze stawu!!! Masakra. Pewnie będzie operacja, zerwane wiązadła na amen.

No i to tyle na temat kariery sportowca. Chyba nie polatam, nie poplywam i nie pojezdze.Moze zostane designerem. Ale wlosy i tak zapuszczam. Leze teraz w szynie w domu a Iza musi zasuwac do pracy po szkole do 2 w nocy bo ja przeciez nie mogę nawet chodzic. Niestety nie tak mialo byc, ale co zrobic....



Image Hosted by ImageShack.us


Image Hosted by ImageShack.us


Image Hosted by ImageShack.us


Image Hosted by ImageShack.us

1 komentarz:

  1. Jaaaaaaaaki bowl....
    Pozdro Tomek, i zdrowiej ziom ;)
    Chomik!

    OdpowiedzUsuń

Travel map