środa, 28 października 2009

KT

Po 3 dniach na wyspie Redang wyruszylismy lodzia w droge powrotna do Kuala Terrenganu (KT). Najpierw dotarlismy do Merang Jetty a stamtad autobusem hotelowym (14 RM/os) do KT. Byla dopiero12 00, a nasz autobus do Kuala Lumpur odjezdzal o 23 00. Mielismy wiec caly dzien na zwiedzanie tego miasta. Jednakze juz z przewodnika wiedzielismy ze samo miasto nie jest zbyt ciekawe. Najpierw znalezlismy na dworcu przechowalnie bagazu za 3 RM od duzego plecaka? Tomek wytargowal i dostalimy 1 RM znizki.



Pozniej bez celu wyruszylismy w miasto. Dotarlismy do China Town – Kampung Cina.
Po jakis 4 godzinach spacerowania w pelnym sloncu mielismy juz dosyc zwiedzania. Zdecydowalismy ze wezmiemy teksi i pojedziemy poza miasto zwiedzic Krysztalowy i Plywajacy Meczet. Jednakze poza KL nie jest wcale tak latwo zlapac teksi i zajelo nam to troszke czasu zanim podjechal do nas zaczarowany busik z 5 dziewczynami i kierowca. Na pocztaku myslelismy ze po prostu rozwozi je po miescie. Zapytalismy za ile nas zabierze do Krysztalowego Meczetu. Za pierwszym razem podal rozsadna cene wiec bez targowania wskoczylismy do minibusa i pojechalismy razem z nimi.

Pozniej okazalo sie ze te 5 kobiet to jego corki i zona (na dodatek w ciazy).

No i sie zaczelo… Jezdzilismy po calym miescie a on opowiadal ladnie po angielsku ze jego wujek byl bileterem w kinie i zawsze wchodzil za darmo na angielskie filmy wiec nauczyl sie jezyka z kina ( jego corki i zona oczywiscie ani slowa po angielsku i cale zawiniete w chusty).
Na poczatek zabral nas pod jakis most i stamtad z daleka robilismy zdjecia meczetu.
Myslelismy ze to koniec i juz zaczelismy sie smucic kiedy nasz wesoly kierowca wytlumaczyl nam ze to dopiero poczatek naszej podrozy i na dodatke wyczarowal z liscia palmy….konika polnego.


Po drodze do meczetu jego najmlodsza coreczka Misha wypatrzyla przy drodze legwana. (zdjecie ponizej)


Kiedy dojechalismy do meczetu okazalo sie ze Muzulmanie otworzyli tam Eduteinment Center.
Staly tam miniatury meczetow z calego swiata (nie takie jak w muzeum islamu w KL ale autentyczne duze budowle – oczywiœcie troszke pomniejszone). Niestety bylo juz po 17 i centrum bylo zamkniete.
Nasz kierowca zanim wszedl do meczetu, to poszedl do lazienki sie umyc. Muzulmanie przywiazuja duza uwage do czystosci ciala w swiatyni (wchodza tam na boso). Sprawdzilam te lazienki i okazalo sie ze oprocz kibelka sa tam prysznice i specjalne miejsca na obmycie nog.
Przed wejsciem do meczetu musielismy znowu sie przebrac.
Tomek mial isc z kierowca do meskiej czesci a ja z jego corka tam gdzie wchodza kobiety. Jednakze ochrona pozowlila mi wejsc do meskiej czesci. Zajawka na maxa!!!! Nie wiem czy to sie czesto zdarza ale na pewno Muzulmanki nie maja tam prawa wstepu. Po skonczonej wizycie w meczecie nasz kierowca zaproponowal, ze zabierze nas tez do Plywajacego Meczetu bo ma czas (rodziny o nic nie pytal). My nie protestowalismy i ruszylismy dalej w droge. Zatankowalismy, odwiedzilismy warsztat samochodowy – kupil olej silnikowy, potem drugi warsztat – kupil jajka, potem jeszcze jego kumpla.

O zachodzie slonca dotarlismy do meczetu. Niezapomniany widok i przepiekne miejsce.


Po meczecie nasz kierowca chcial zabrac nas do siostry pokazac kolorowego ptaka ale bylismy juz zmeczeni i czulismy sie i tak niezrecznie ze nas tak wszedzie wozil. Byl chyba rozczarowany nasza odmowa wiec jeszcze na chwilke zabral nas na nocny rynek i na koniec na dworzec – w super nastrojach wysiedlismy z malego busika. Nasz wesoly kierowca jest przykladem malezyjskiej goscinnosci. Byl naprawde wyjatkowa osoba i cieszymy sie ze moglismy go spotkac.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Travel map